Dzisiaj notka nieco z innej strony. Z tej pozytywnej. Po pierwsze dlatego, że zostałam o to poproszona, a po drugie dlatego, że zaczęłam już chyba podchodzić pod hejtera. Tak więc, dzisiaj coś pochwale.
Zainspirowana obrazkiem z kwejk.pl ( http://kwejk.pl/obrazek/1015135/%C5%BByli%C5%9Bcie,w,latach,%2780,i,%2790,?.html ) o dzieciach wychowanych w latach 80' i 90' zaczęłam myśleć jak to było. I faktycznie pytanie "Jak my to przeżyliśmy?" jest całkiem na miejscu. Piło się przecież z jednej butelki, jak na ulicy kiedyś znaleźliśmy orzechy włoskie to najpierw nogą je rozłupaliśmy a potem zjedliśmy. Owoce z drzewa wycierało się w koszulkę. Siedzieliśmy na krawężnikach i nikt nie bał się, że sobie coś przeziębimy, albo że nas auto przejedzie. Takie były tamte lata. Słodkie. Zostało mi po nich zdarte kolano i kilka pomniejszych blizn. Ale byliśmy szczęśliwi i przeżyliśmy. I nikt z nas poważnie nie ucierpiał. Nawet nie mieliśmy alergii na nic. Wychowaliśmy się w końcu w przyjaźni z zarazkami.
No właśnie i tutaj najczęściej pojawia się konkluzja, że te dzisiejsze dzieciaki są nieszczęśliwe, że mają dotykowe telefony, komputery, internet. Coś o czym my mogliśmy tylko marzyć (choć pamiętam, że jak już dostałam mój pierwszy komputer to i tak przegrywał on ze znajomymi na podwórku). I niby my ostatecznie mieliśmy fajniejsze dzieciństwo. Ale muszę się z tym nie zgodzić. Każde pokolenie ma swoje prawa. Nasi rodzice nie mieli telewizji i też mówili, że byli szczęśliwsi. My nie mieliśmy internetu i też mówimy, że byliśmy szczęśliwsi. Ale to pokolenie za parę lat też powie, że było szczęśliwsze. To jak odwieczny konflikt pokoleniowy.
Dlatego nie ma co narzekać. Jak się nie umie oderwać dziecka od komputera albo telewizora...no cóż. To już nie jego wina. Więc proponuje dać im święty spokój i pozwolić cieszyć się tym, co technologia oferuje. Bo jest to nieuniknione. I tym optymistycznym akcentem kończę.
Komentujcie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz